Prosto Z Głośnika #13

Jackson Browne - For Everyman (1973)


Artysta, który na pierwszym krążku brzmi jak ulepszona wersja Jamesa Taylora a teraz jak protoplasta Bruce'a Springsteena, zawsze przykuje moją uwagę. Ciężko się tu do czegokolwiek przyczepić, jest schludnie, akustycznie i  płyniemy tak od utworu do utworu nie przejmując się zupełnie niczym. Pierwszy raz u artystów z tego okresu usłyszałem również płynne przejścia pomiędzy utworami, jak gdyby stanowiły spójną całość. Nie chcę mówić tutaj o kreacji mód, ale czy to nie jest kreacja mód? Najlepiej tą płytę podsumowują dwie pierwsze strofy refrenu

Take it easy, take it easy
Don't let the sound of your own wheels drive you crazy

I faktycznie, jest to płyta drogi, najlepiej sprawdzająca się w tle, gdzie niczemu nie przeszkadza i dodaje po prostu klimatu podróży. A podróż prowadzi wprost do spełnienia najskrytszych marzeń i pragnień słuchającego.

Nkisi - 7 Directions (2019)

Łał, trafiłem nawet z gatunkiem, układając sobie w głowie obraz, że to musi być EDM. A to jednak trochę bardziej techno. W każdym razie, nie rozumiem nic tej płyty, ale i tak momentami trafia w mój podświadomy, uśpiony jeszcze gust wobec brzmień elektronicznych. I choć mam ciągle wrażenie, że zapętlone loopy są wybitnie nudne, nie mam ochoty przerwać kolejnych wypustów przed upłynięciem założonego czasu. Patrzę też szerzej, gdzie układ utworów kreuje na pierwszy plan linię perki, ale tak naprawdę w głębi, w dalszych liniach melodycznych dzieje się tak naprawdę magia i urozmaicenie. Może kiedyś Wam napiszę, że "ooo te 79 BPM w stosunku do artysty XYZ jest zdecydowanie lepiej skorelowane z główną linią hi-hata" czy coś w ten deseń, ale to jeszcze nie teraz.

Young Dolph - Role Model (2018)



Jeśli Dolph po tym krążku ma być "wzorem do naśladowania" dla nowej fali, to może niech jednak nie wychodzi ze swojej strefy komfortu i nie narzuca światopoglądu innym. Dotychczas sądziłem, że połączenie czystych wokali z trapowymi podkładami może być tylko dobrym pomysłem, Young natomiast zweryfikował moje przypuszczenia negatywnie. Dawno nie słyszałem równie nudnej i monotonnej płyty. Brak jakichkolwiek zabaw z flow, oczywiście generator rymów uruchomiony na pełne obroty. Kiedy jednak ma to sens przy mumble rapie spod znaku chociażby Future'a czy Thuggera, tak tutaj, rozumiejąc każdą zwrotkę, można złapać się za głowę, ile nonsensów da się upchnąć w jedną szesnastkę. A może po prostu mam zbyt wysokie oczekiwania jak na album trapowy?

Astronoid - Astronoid (2019)


Ni to metalcore, ni to alternatywna popierdółka... jednak z silnymi momentami, które powodują, że ciężko przejść nad tym krążkiem całkowicie obojętnie. Pomimo prezentowania do bólu standardowych brzmień gitar i kompozycji są tutaj elementy zaskakujące, wchodzące w reakcję z Twoim samopoczuciem i budujące niepowtarzalny klimat. Wokalista również wydaje się być pewnego rodzaju szamanem, kierującym Twoimi odczuciami odnośnie prezentowanej muzyki w sposób enigmatyczny i zaskakujący. A przecież na pierwsze przesłuchanie nie ma tu żadnych elementów, które stanowiły by o wyjątkowości tego wydawnictwa. Dziwne...

Action Bronson - White Bronco (2018)



Kiedy uderzasz w beef z raperem u schyłku kariery, nie powinieneś sam dążyć ścieżką, która go do tego schyłku doprowadziła. Trudno nie stwierdzić, że Ghostface'a a.d. 2019 słucha się co najmniej trudno, kiedy jednak to samo mówimy o raperze o dość krótkiej karierze jak Bronson, wtedy można stwierdzić, że coś jest poważnie zaburzone w jego procesie twórczym. Cale szczęście to LP jest długości EP, więc nie zdąży zmęczyć, ale prędkość z którą ku temu dąży jest zatrważająca.

The Dead South - Sugar & Joy (2019)



Jeśli od samego rana Nowego Roku mam chęć zapoznania się z nowym wydawnictwem
kwartetu to coś musi być na rzeczy. A przy okazji można skrobnąć parę słów na jego temat. Dead South zdecydowanie są grupą, która jest zbyt mało doceniona przez środowisko oraz recenzentów. Jasne, że zdarzają im się kawałki, które wywołują lekkie ciarki zażenowania i poruszają struny najbardziej stereotypowych elementów bluegrassu i country, ale ogółem nadal uważam, że to jeden z najciekawszych przedstawicieli tego gatunku wśród współczesnych grup parających się jego graniem. Porównał bym ich do Mumford & Sons, ponieważ potrafią wywołać we mnie podobne emocje i posiadają równie ciężki i duszny klimat momentami. Najnowszy krążek niestety przegrywa z debiutem z kretesem, ale nadal klimat jest zachowany.


P.S. Jak to miło obudzić się w 2020 roku i posiadać do przesłuchania 918 albumów z polecanych z poprzedniego. Doskonale.

Komentarze